Home O modlitwie

O modlitwie

Modlitwa to coś więcej niż tylko dialog z Bogiem. To głębokie przebywanie, obcowanie, spotkanie.

Nasza modlitwa może przybierać formę słów, ale równie dobrze może wyrażać się wewnętrznie: w milczeniu, rozmyślaniu, całkowitym zwróceniu się ku Niemu poprzez bycie z Nim w bliskości.

Gdybyśmy chcieli inaczej zdefiniować modlitwę, to możemy powiedzieć, że modlić się, to znaczy poświęcać Bogu czas. Bóg ma wszystko, niczego nie potrzebuje, ale na pewno to, czego oczekuje, to naszej uwagi na Niego. Naszą monetą, którą mamy przy sobie, jest zawsze czas, którą możemy poświęcać zgodnie z naszą wolą.

Jeżeli więc pytamy się o jakość naszej modlitwy, to warto zweryfikować to ile czasu naszemu Stwórcy poświęcamy, chociażby westchnięciem czy myślą o Nim.

W naszej tradycji modlitwa przybiera różne formy. Tradycyjnie wyróżniamy trzy główne rodzaje modlitwy:

  • Modlitwa ustna, wyrażana słowami, często w oparciu o ustalone teksty modlitewne.
  • Rozmyślanie, skupienie myśli na treściach Pisma Świętego, naukach Kościoła czy własnych refleksjach.
  • Kontemplacja, głębokie zanurzenie się w Bożej obecności, prowadzące do doświadczenia wewnętrznego pokoju i jedności z Bogiem.

Inny podział uwzględnia cele modlitwy:

  • Uwielbienie, wyrażanie chwały i uwielbienia dla Boga za Jego doskonałość i miłość.
  • Dziękczynienie, wyrażanie wdzięczności za otrzymane łaski i dobrodziejstwa.
  • Skrucha, żal za grzechy i prośba o przebaczenie.
  • Modlitwa prośby, zwracanie się do Boga z prośbami o pomoc, wsparcie i potrzebne łaski.

Dla tych, którzy osiągają szczyty miłości i wiary, modlitwa uwielbienia staje się naturalnym oddechem. To modlitwa bezinteresowna, gdyż uwielbiając nie szukamy niczego dla siebie, a jedynie pragniemy oddać cześć Najwyższemu.

Modlitwa prośby ma inny charakter. Choć nie jest ona częścią modlitwy kontemplacyjnej i nie powinna dominować w naszym codziennym życiu, nie jest zła sama w sobie. Problem pojawia się, gdy wpada się w schemat: „modlę się tylko wtedy, kiedy czegoś potrzebuję”.

W modlitwie prośby nie tyle przedstawiamy Bogu nasze potrzeby – bo On je doskonale zna – ile dajemy Mu sposobność, aby je zaspokoił. Jak powiedział Jezus: „Wie Ojciec czego wam potrzeba”.

Przypomina nam o tym również ojciec pustyni Ewagriusz z Pontu, który nauczał, aby „nie modlić się o spełnienie swojej woli”.

w swojej przenikliwej mądrości, ukazał nam pułapkę, w którą łatwo wpaść w modlitwie prośby.

Mistrz Ekhart dosadnie ukazuje nam pułapkę, w którą łatwo wpaść w modlitwie prośby. Tak o niej pisał:

Niektórzy chcą patrzeć na Boga tymi samymi oczyma, którymi patrzą na krowę i chcą kochać Boga tak, jak ją kochają. A kochają ją z powodu mleka i sera, ze względu na swoją własną korzyść.

Jak więc modlić się, by spotkać Boga na modlitwie? Krótko mówiąc, modlitwa powinna wypływać z naszego serca. Ale droga od głowy do serca, wbrew pozorom, jest bardzo daleka. Często popełniamy ten błąd, że oddzielamy tzw. życie duchowe od rzeczywistości. W praktyce jednak jedno i drugie zazębia się w całość.

Szczególnie na początku naszej przygody z wiarą, modlitwa wydaje się czymś oddzielonym od życia. Jednak im głębiej w nią wchodzimy, tym bardziej jedno z drugim się przenika. W końcu dochodzimy do momentu, gdy trudno odróżnić modlitwę od życia i życie od modlitwy.

Wyciszenie i owoce modlitwy, które osiągamy w czasie kontemplacji, powinniśmy również przenosić do codziennego życia. Bo medytacja głębi to nie tylko powtarzanie suchej formuły. Aby realnie wpływała na nasze życie, powinna być w nim osadzona. Jej celem jest głębsze przeżywanie naszej codzienności, a nie tylko stanu samej modlitwy.

Nasza codzienna modlitwa często przypomina przelotne spotkanie, podczas którego wymieniamy swoje spostrzeżenia dotyczące dnia, życia i odchodzimy. Kontemplacja to jednak wejście w głębszą relację z Bogiem.

Katechizm Kościoła Katolickiego w punkcie 2714 opisuje ją jako:

[…] najbardziej intensywny czas modlitwy. W niej Ojciec sprawia w nas „przez Ducha swego wzmocnienie siły wewnętrznego człowieka”, by Chrystus zamieszkał przez wiarę w naszych sercach i abyśmy zostali „wkorzenieni i ugruntowani” w miłości.

Jak więc się modlić? Otrzymujemy różne rady, ale często odnosimy wrażenie, że nie potrafimy tego robić. Ważne jest, aby nie zniechęcać się. Brak zadowolenia z naszej modlitwy jest znacznie bardziej właściwą postawą niż zadowolenie z niej. W modlitwie nie chodzi o jej czystość czy doskonałość, nie o jej stronę techniczną, lecz o to, aby jej źródłem było nasze serce.

Proboszcz z Ars mawiał, że:

prawdziwa modlitwa to zawsze taka, która rodzi się ze zwątpienia i nadziei.

Z drugiej strony, nie można się modlić wszystkimi modlitwami które daje Kościół. Modlić należy się w taki sposób i w takim zakresie, który przybliża nas do Bożej obecności. Modlitwa ma prowadzić do otwartości naszego serca. Już pierwsi ojcowie Kościoła uczyli, że modlitwa nie jest celem samym w sobie. Służy przede wszystkim temu, by umacniać relację z Bogiem. Ma przynosić owoce takie jak: miłość i pokorę, prostotę i dobroć. Jeśli tych owoców przynosić nie będzie, to jest raczej pozorem modlitwy.


W czasie modlitwy możemy mieć takie oczekiwanie, że powinniśmy powiedzieć coś wzniosłego czy mądrego. Tymczasem mówiąc do Boga nie trzeba stosować jakiś wyszukanych słów czy wielkich, poetyckich i wzniosłych mów. W obecnych czasach mamy nadmiar słów. Słowa w kontemplacji mogą być również bezużyteczne. Jak mówi Ewangelia:

Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie! Wejdzie do królestwa niebieskiego. /MT 7,21/

Kto zatem może wejść do Królestwa Niebieskiego? Ten, kto spełnia wolę Ojca. Słowa są tanie, czyny i stan serca są drogie.

Być bliżej Boga to zrezygnować z siebie, ze swojej wolności i niezależności, które często prowadzą do zniewolenia grzechem i egoizmem.

Nie możemy dać Bogu zbyt wiele, bo On ma wszystko. Ale możemy ofiarować Mu naszą wolność, nie po to, by być niewolnikami, ale by iść za rękę z naszym niebiańskim przewodnikiem. To radosna i owocna podróż, którą życzę każdemu czytelnikowi.