Home Cisza, milczenie, samotność

Cisza, milczenie, samotność

Współczesny człowiek często unika ciszy i samotności. Być może z lęku przed sobą samym. Bo w ciszy i odosobnieniu stajemy się najbardziej autentyczni. Ta przestrzeń może również stać się dla nas sanktuarium Boga w naszej duszy, otwierając nas na poznanie prawdy o sobie.

Cisza i samotność mogą nas wiele nauczyć. Są wręcz niezbędne, aby odbyć podróż w głąb siebie i nie utonąć w hałasie, goniąc za czymś niedoścignionym. Każdy człowiek powinien więc mieć w swoim życiu własną pustynię. Jednocześnie odosobnienie nie służy temu, aby być samotnym, ale aby powrócić z większą świadomością siebie, Boga i relacji z bliskimi. Taka pustynia jest więc dla nas bardziej ważnym w życiu przystankiem niż celem samym w sobie. Bo jak tradycja zakonna mówi, człowiek nawraca się w samotności a sprawdza się w społeczności.

Jeśli nie potraktujemy samotności jako przystanku, to może być ona dla nas zagrożeniem. W samotności bowiem możemy uroić sobie tak własną świętość jak i własne potępienie. Dlatego celem samotności powinien być przystanek, który spowoduje odpoczynek dla ciała i duszy. Przystanek, który nada nowe spojrzenie na nasze życie, spowoduje nabranie dystansu. Bardziej więc mówimy o miejscu niż o stanie samotności, bo samotnym można być i w środku tłumu.


MILCZENIE

Drugim ważnym składnikiem kontemplacji jest milczenie. Dla człowieka uduchowionego milczenie i Bóg zdają się utożsamiać. Dlaczego? Bo Bóg przemawia do nas cicho i w ciszy, gdyż szanuje naszą wolność i nie chce tworzyć wobec nas presji:

 

„Nie będzie się spierał ani krzyczał, i nikt nie usłyszy na ulicach Jego głosu.” /Mt 12,19/

Cisza, pozwala nam również odnaleźć swoją wrażliwość, wzmacnia koncentrację i uważność.

 

„Gdy mówi człowiek, Bóg milczy, gdy człowiek milczy, mówi Bóg”.

My nie jesteśmy jednak współcześnie przyzwyczajeni do ciszy. Bywa ona czymś niezręcznym. Często więc, gdy się w pojawia w naszym życiu, to próbujemy ją czymś zagłuszyć: radiem, telewizorem, paplaniną. Brakuje więc przestrzeni, którą tworzy cisza, w której możemy dużo skuteczniej zadawać sobie ważne pytania egzystencjonalne; co jest naprawdę ważne w mym życiu, co determinuje nasze szczęście. Jest ona też niezbędna na drodze poszukiwania prawdy o sobie i otaczającej nas rzeczywistości, a także na uwrażliwianie nas na nią.

Naval Ravikant amerykański przedsiębiorca kiedyś powiedział:

 

„Im bliżej jesteś prawdy, tym cichszy stajesz się w środku.”

Kiedy milczymy, wyraźniej widzimy. Warto więc nabyć umiejętność przebywania samemu ze sobą w milczeniu, tak by zbliżać się do prawdy o sobie samym i otaczającej nas rzeczywistości. Chociażby do takiej prawdy, że twoje dobro nie musi oznaczać twojego komfortu. Również do prawdy, o której pisał hinduski poeta Surdas, że:

 

Bez oddania się Bogu zamienisz się w czerstwy okruszek, który zostanie zjedzony przez tygrysa czasu.

 


CISZA W TRAKCIE MODLITWY

Również w czasie modlitwy jest nam trudno zachować ciszę. Wydaje nam się, że Bogu trzeba coś powiedzieć, trzeba wypowiedzieć szereg próśb aby modlitwa była „zaliczona”. W czasie modlitwy wewnętrznej warto te nasze ludzkie potrzeby odstawić aby pozwolić Bogu działać, nas przemieniać i nami kierować. W całkowitym naszym milczeniu. Bo to jest Jego czas. Jego inicjatywa. A nam towarzyszyć ma jedynie zaufanie w Bożą Opatrzność. Jeżeli więc już musimy coś powiedzieć, to niech to będą krótkie wezwania. Akty strzeliste typu: „Wierzę”, „kocham”, „ufam”, „zawierzam się Tobie”, „Pociągnij mnie za sobą, pobiegniemy!”.

Bóg w naszej codzienności najbardziej tęskni za spotkaniem z nami. W czasie modlitwy nie musimy więc wypowiadać wielu słów, wystarczy, że przy Nim jesteśmy. Wystarczy, że nasze myśli są skierowane na Niego. Boga nie trzeba zagadywać. Możemy odłożyć na bok wszelkie intencje i nasze sprawy. Możemy nawet odłożyć dziękczynienie, i po prostu w milczeniu zatopić się w Jego obecności.

Teresa z Avili mówiła, że modlitwa wewnętrzna to nic innego jak poufne i przyjacielskie przebywanie z Bogiem, i że na tej modlitwie nie chodzi o to, aby dużo mówić, lecz aby dużo kochać. My nauczyliśmy się tego, że modlitwa to słowa. A Modlitwa nie musi wiązać się z jakimkolwiek słowem. Wystarczy przebywanie z Nim. Jan od Krzyża natomiast nazywa medytację „modlitwą milczącej miłości”.

O tym, że na modlitwie nie potrzeba wielu słów mówił również Jezus: (Mt 6,7) „Modląc się, nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani. Nie bądźcie podobni do nich!”.

Niezbędnym składnikiem kontemplacji jest więc wyciszenie tak zewnętrzne jak i wewnętrzne. To wyciszenie nie polega na tym, aby nic nie mówić, ale na pozbywaniu się wewnętrznego hałasu i zamętu, wyzwalaniu się od troski o siebie, pozbywaniu się wyobrażeń i osiąganiu wewnętrznego pokoju i ciszy, ale połączonego z czujnością. Dzięki takiej postawie uzyskujemy wewnętrzne uporządkowanie duchowe i łatwiej jest nam trwać w świadomej obecności przed Bogiem. Jest to więc bardziej postawa czynna niż bierna. PnP, 5,2: „Ja śpię, lecz serce me czuwa”.